Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział VII.



Wszystko się wyjaśniło, Kuba zaczął powoli dochodzić do siebie. Oli było bardzo dobrze w Polsce, ale miała świadomość tego, że Mario niedługo kończy się urlop, więc postanowiła porozmawiać z nim co do przeprowadzki Kuby do ich mieszkania;
-Mario jest sprawa…
-Ymm.. o co chodzi?
-Wiesz już kto to Kuba, no nie?
-Tak.. i co w związku z tym?
-No bo ja sobie pomyślałam, że on mógłby zamieszkać z nami w Dortmundzie, teraz tu praktycznie nie ma już życia.
-No nie wiem..
-Proszę zgódź się!- nalegała Ola.
-Na długo?
-Na nieokreślony czas, ale spróbuję mu coś znaleźdź..
-No to zgoda!
-Ojejuu! Dzięki! – powiedziała i przytuliła się do piłkarza.
Ola nie zwlekając zadzwoniła do Kuby i powiedziała mu o zaistniałej sytuacji, młody chłopak bardzo się ucieszył na wieść o tym, że będzie mieszkać w Dortmundzie. Spakował walizki i ruszył do domu Olki, był na miejscu o jakiejś 19, a o 21 mieli lot.
Pojechali na lotnisko i polecieli do Dortmundu, niestety lot się trochę opóźnił i na miejscu byli około godziny 1 w nocy. Mario udał się od razu do łóżka, bo jego zdaniem był wykończony. Rodzeństwo zostało na dole;
-Ola… dziękuję Ci, nie wiem jak mam ci się odwdzięczyć. – powiedział Kuba.
-To drobiazg, w końcu.. czego się nie robi dla ukochanego braciszka? –powiedziała z uśmiechem i wtuliła się w Koseckiego.
Po chwili ‘czułości’ Kuba poszedł do swojego nowego pokoju, a Ola dołączyła już do smacznie śpiącego Mario.
Nad ranem;
-Mario wstawaj. – wymamrotała Ola wyłączając budzik.
-Jeszcze moment…
-Ej… wstawaj, zaraz masz trening leniu!
-No dobra już dobra…ale weź zrób mi kawę co?
-Hah.. w porządku.
Ola zeszła na dół, zaczęła robić kawę. Kuba siedział sobie przy laptopie i coś tam grzebał;
-Olkaa… chodź tu.- powiedział Kuba
-Noo, co jest? – powiedziała patrząc na ekran komputera.
-Zobacz, ładny dom no nie? Jakiś koleś chce go wynająć. Chyba do niego zadzwonię, mam wystarczająco pieniędzy.
-Kuba…
-No?
-To jest w Leverkusen idioto! Jakieś 100 kilometrów stąd.
-No i co. Ja tam nie widzę przeszkód. – powiedział i spisał sobie numer na kartce, po czym wyszedł na taras w celu zadzwonienia.
Po chwili na dół zszedł gotowy Mario, wypił kawę i pojechał na trening.
-Ola, jadę tam. – oznajmił Kuba łapiąc kluczyki do samochodu.
-Jak to? Uzgodniłeś już wszystko?-zapytała zdziwiona
-No… okazało się, że ten dom chce wynająć Sebastian.
-Co?! Jaki Sebastian?
-Sebastian Boenisch… kojarzysz, ten koleś, co się w nim kiedyś bujałaś.
-Ekhem… poprawka; ten chłopak, w którym się KIEDYŚ – podkreśliła – zakochałam.
-A co to za różnica, mówił, że mi opuści czynsz, bo wie w jakiej sytuacji jestem.
-No dobra, jadę z tobą… - powiedziała.
W drodze do Westfalii Ola napisała do Mario wiadomość  SMS, a brzmiała ona tak;
Mario, jestem w drodze do Leverkusen. Pojechałam tam z Kubą w celu wynajęcia mieszkania. Obiad masz w lodówce. Buziaki, Olka. ;*
-No to chyba tu. – powiedział Kuba wyciągając kluczyki ze stacyjki.
-Łoo.. ale dom! – oznajmiła zachwycona Ola.
Weszli do środka..rzeczywiście był on przepiękny! Ola poszła na spacer po mieście, a w tym czasie chłopacy uzgodnili warunki i takie podobne.
Na ulicy zaczepił ją pewien chłopak;
-Przepraszam, wie pani gdzie tu może jest jakieś kino? Jestem tu pierwszy raz, w dodatku nie znam języka…
-Wiesz.. jestem w podobnej sytuacji, nie wiem gdzie co tu jest, ale widziałam po drodze jakąś kawiarnię.
-No to ten… może poszłabyś tam ze mną?
-No wie…
-Boże, gdzie moje maniery… Jestem Tomek – oznajmił i podał rękę dziewczynie.
-Heh – zaśmiała się pod nosem. – Ola, miło mi.
-To co idziemy? –dodała po chwili.
-Jasne!
Ola spędziła miło czas z tym ‘nieznajomym’, ale niestety musiała wracać do Kuby. Udało jej się zdobyć numer tego przystojniaka.
Dziewczyna była zmuszona zostać jeszcze w Leverkusen 3 dni, z powodu kłopotów technicznych samochodu. Gdy odebrała go z naprawy pojechała z powrotem do Dortmundu. Weszła do domu, ku jej zdziwieniu nie było nikogo na dole, więc weszła na górę, sprawdziła łazienki, pokój gier, balkon, pokój gościnny… weszła do sypialni, a tam leżał Mario… nie był on sam… była przy nim jakaś dziewczyna;
-Nienawidzę Cię!!! – wykrzyczała zbiegając po schodach na dół.
-Ola to nie tak! – krzyknął łapiąc ją za rękę.
-A jak?! No jak mi to wytłumaczysz?!
-No bo ja…ja…
-Właśnie!!! Nie mamy o czym rozmawiać… - powiedziała i wybuchła płaczem.
Dziewczyna nie wiedziała co ma ze sobą zrobić… przy sobie miała jedynie portfel i komórkę. Cały czas płakała… wreszcie zebrała się na odwagę i zadzwoniła do Łukasza;
-Oo, cześć. Co tam u Ciebie – zapytał Piszczu
-Łukasz, pomóż mi.. błagam cię!
-Co się dzieje?!
-Mario mnie zd…
-Boże… co za dupek! – nie pozwolił dokończyć Oli.
-Gdzie jesteś? – dodał po chwili.
-No w parku, nie daleko stadionu…
-Nie ruszaj się  stamtąd.. zaraz będę. – powiedział i rozłączył się Piszczek.
Rzeczywiście chłopak momentalnie był na miejscu;
-Boże.. Ola.. – powiedział współczującym głosem.
-Ja nie potrafię tu żyć… wracam do Polski…
-Nie! – zaprzeczył natychmiastowo.
-Dlaczego? Przyjechałam tu tylko pozwiedzać.
-Nie… nie wyjeżdżaj, proszę.
-Łukasz.. ja tu nie mam nic.. nie mam pracy, nie mam tu rodziny, nic mnie tu nie zatrzymuje.. zrozum.
-Masz mnie.. i to ci powinno wystarczać, będę przy tobie, kiedy tylko będziesz potrzebować. Słyszałem że masz jakieś doświadczenie trenerskie, a tak się składa, że nasz trener- Klopp musi iść na zwolnienie lekarskie bo ma poważną chorobę serca, i musi wyjechać do Stanów na jakieś 3 miesiące.. To może być twoja …życiowa szansa.
-Ale ja nie wiem czy dam radę…
-Oj… masz mnie! Razem będzie raźniej, już dziś możemy zanieść CV, nic nie szkodzi spróbować.
-A Mario? Będę musiała z nim rozmawiać…
-Jakoś dasz radę! – powiedział Łukasz klepiąc Olę po plecach.
-Nie marnujmy czasu, doprowadź siebie do porządku i chodźmy na stadion. – dodał.
Dziewczyna nie była do końca przekonana, ale poszła za Łukaszem. Od razu weszła do gabinetu, Piszczek czekał na korytarzu i w między czasie rozmawiał z Leitner’em, który najwidoczniej też nie miał co robić. Ola była bardzo zestresowana, główny zarządzający zadawał bardzo dużo pytań, lecz na koniec rozmowy rzekł;
-Witamy na pokładzie!
Olka uradowana podziękowała i wybiegła na korytarz, była wniebowzięta, nie miała nawet pojęcia, że to się tak dalej potoczy…
 *************---**************---******************
Wiem, że wszystko dzieje się momentalnie.. ale o to mi chodziło! Dziś postaram się zrobić dla was niespodziankę! ;)) Zapraszam do czytania ;>

niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział VI.



Następnego dnia Ola postanowiła zadzwonić do Moniki i Maćka na skype. Powiadomiła ich wcześniej telefonicznie, by wstawili się o odpowiedniej porze. Wybiła 11, Ola włączyła laptopa i usiadła na sofę. Mario szukał czegoś w kuchni, robił dla Oli ‘niespodziankę’.
-O heej! – wykrzyknęła Monia.
-Cześć! Gdzie Maciek?!
-Eee, poszedł do łazienki. Jak Ci się tam układa?
-No wspaniale! Jest bosko!
-To dobrze… u nas nie najlepiej.
-Jak to?!
-No bo Kosa… on…
-No co?!
-Jest w więzieniu…
-Co?! Jak to?! Za co?!
-Podejrzewają go, że jest dilerem narkotyków, ale to nie jest udowodnione, ja z Maćkiem odwiedzamy go, ale widać, że za tobą tęskni… W klubie mu się nie układa, zresztą… w gazetach i na Oficjalnej Stronie Legii, piszą coś takiego „Kariera Kuby Koseckiego została zakończona w Legii Warszawa…” Jest tam też wywiad z trenerem.. i rzeczywiście to prawda, on jest załamany.. Musisz wrócić do Polski!
-Ale…
-Ale co?!
-Nie nic… a mogę wziąć kogoś ze sobą?
-Znowu kupiłaś sobie psa… przecież wszyscy wiemy, że masz na nie uczulenie.
-Boże Monika, ja jestem z Mario!
-No to szczere gratulacje ode mnie.
-Wiesz… ja idę szukać tych biletów, ucałuj ode mnie Maćka, ja już muszę kończyć. – powiedziała Ola i rozłączyła się.
-Chodź! Już skończyłem! – powiedział uśmiechnięty Mario.
Gotze zrobił przepyszny deser a wyglądał on tak;

-I jak smakuje Ci? – zapytał.
-Bardzo! Jest bardzo smaczny. Mario…
-Co?
-Ja muszę wyjechać do Polski…
-Jak to?!
-Mój brat ma kłopoty…muszę go jakoś z tego wyciągnąć.
-Co się stało?
-Jest w więzieniu, wsadzili go, bo rzekomo jest dilerem narkotyków. Muszę zrobić coś w tej sprawie, samego tak to go nie zostawię.
-Lecę z tobą.
-A klub?
-Wezmę urlop, teraz są mecze ligowe.. poza tym z chęcią bym odpoczął.
-Naprawdę?!
-Tak.
-Boże, dziękuję! – powiedziała Ola i przytuliła Mario.
-Chodź poszukamy biletów. –zaproponował.
Para poszła do laptopa, znaleźli 2 bilety i bez zastanowienia zamówili lot. Mario zadzwonił do trenera i oznajmił, że bierze urlop, który mu najwyraźniej się należy.
2 dni później;
-No chodź, bo się spóźnimy!!! – wykrzykiwała Ola.
-No poczekaj, układam włosy!
-Ygh… kogo ja sobie wybrałam.
Po 5 minutach oczekiwania Mario zszedł na dół z wielką walizką.
-Boże… co tak długo?
-Wiesz… trzeba trochę czasu poświęcić, by wyglądać tak. – powiedział i wskazał na swoje włosy.
-Dobra, chodź już!
Pojechali na lotnisko, weszli do samolotu. Po godzinie byli już na miejscu- w Warszawie. Para pojechała do rodzinnego domu Olki;
-Cześć mamo, gdzie jest Kuba? –zapytała wchodząc do mieszkania.
-W więzieniu…
-To, to ja wiem, ale podaj adres.
-No na Marszałkowskiej.
-Dobry!!! – wykrzyknął Mario machając z taksówki.
-Yyy..? – zdziwiła się mama Oli wskazując na wygłupiającego się Mario.
-Później Ci wyjaśnię… Pa.
Dojechali do więzienia, po drodze walizki postawili przed dom Oli. Ola powiedziała Mario by poczekał na nią, weszła, poprosiła policjanta o widzenie.Szybko uzyskała pozwolenie. Weszła do pokoju widzeń, a tam siedział Kuba… Nie ten Kuba, który zawsze miał uśmiech na twarzy, tylko taki jakiś ponury;
-Jezu… Kuba w coś ty się wpakowałeś?
Chłopak milczał.
-Odpowiesz mi wreszcie? Zaraz pójdę do jakiegoś adwokata i załatwię ci sprawę.
-Mhm…
-No, to nie jest dość przekonująca odpowiedź.
-Przepraszam… nie rób tego, nie mam po co wychodzić na wolność, w Warszawie mam już reputację zniszczoną, do klubu nie mam już po co wracać.. To nie ma sensu.
-Kuba! – powiedziała Ola i chwyciła go za ręce – Nie możesz się poddać! Teraz najważniejsze jest to, byś wyszedł z tego pudła, a później… kto w ogóle powiedział, że musisz siedzieć w Warszawie?
-Taak, ciekawe…. To gdzie będę?
-Ymm.. na przykład u mnie w Dortmundzie?! Są wolne pokoje, zaklimatyzujesz się tam, znajdziesz pracę i ja Ci w tym pomogę. Zobaczysz, wszystko się ułoży, nawet tam, w Niemczech jest szansa, że dostaniesz się do jakiegoś klubu, bo tam będziesz zaczynać od zera.
-No muszę Ci powiedzieć, że mnie przekonałaś.
-Wiesz co brat.. ja już spadam, muszę iść, bo Mario został sam na dworze, a Bóg wie co mu przyjdzie do głowy, z nim jak z dzieckiem.
-No dobrze, pa…
-Ola-dodał
-Hmm?
-Dziękuję. – powiedział puszczając oczko do dziewczyny.
Ola postanowiła jak najszybciej załatwić sprawę w sądzie o umorzenie kary Kuby. Udała się do kancelarii adwokackiej i tam złożyła odpowiednie papiery. Za 2 dni sprawa sądowa, która będzie decydować o życiu Koseckiego.
Mario i Ola pojechali do domu, gdzie była Monika z Maćkiem. Przywitali się, Ola przedstawiła Mario swoim przyjaciołom. Po krótkim czasie Maciek i Mario zaczęli dyskutować o sporcie, jak to chłopacy, a dziewczyny korzystając z okazji zaczęły plotkować. W końcu przeszły do tematów miłosnych;
-Monia, znalazłaś sobie kogoś? – zapytała Ola.
-No powiedzmy…
-Co to znaczy?
-No ja się zakochałam…
-W kim?!
-Zaraz mu wypaplasz na pewno.
-No nie, obiecuję.
-W Maćku…
-Co?!
-Wiedziałam, że tak zareagujesz.. mogłam Ci nie mówić.
-Nie, no to bardzo dobrze, a co zamierzasz zrobić w tym kierunku by z nim być?
-Wyeliminować konkurencję.
-Yyy…?
-Są takie 2 ‘laski’, które się strasznie do niego kleją… i najwidoczniej nie mam u nich szans.
-Weź… coś ty! Jesteś piękna, poza tym… Wierzysz w to, że one lecą na Maćka? Chyba na jego kasę.
-Nie jestem piękna, to po pierwsze, a po drugie Maćkiem łatwo jest manipulować.
-Nie bój się… coś wymyślimy.
2 dni później;
Dzień sprawy, Ola jest już w sądzie, widzi jak Kuba siedzi na ławie oskarżonych, dookoła niego jest 4 policjantów. Sprawa się rozpoczęła, wszystko szło po myśli Oli, ale nagle do sądu wbiegła była dziewczyna Jakuba;
-Wysoki sądzie, on jest nie winny! To ja podrzuciłam mu te narkotyki i to ja wysłałam anonimowe zgłoszenie na policję!!!
-Ty su… - nie dokończył Kuba.
Była dziewczyna Kuby zeznała, chłopak został uniewinniony…
-------------------------------------------------------------
No i jest rozdział VI! Przepraszam za tak długą przerwę, była ona spowodowana z powodu mojego wyjazdu. Tak dla jasności; śpiewam w pewnym chórze, były warsztaty, później koncert.. wszystko trwało 5 dni. Później miałam do nadrobienia sprawy szkolne, także trochę to zeszło... Zapraszam do czytania i komentowania, w komentarzu zostawcie link do swojego bloga, napewno skomentuję, i przeczytam. :)) Pozdrawiam. :*



wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział V.



(…)- Co? To nie możliwe…
Wybiegł za Ann, złapał ją jeszcze w holu. Wyszli na dwór;
-Tobie się chyba coś poprzestawiało. Nie mamy żadnego dziecka!
-Pewnie, wmawiaj sobie… - dziewczyna wyjęła z torebki zdjęcie USG, rzeczywiście na tym zdjęciu było dziecko.
-Skąd mogę mieć pewność, że to moje dziecko? Żądam testu na ojcostwo! Inaczej nie uwierzę! – wykrzyknął.
-No, ciekawe… na wyniki trzeba czekać kilka tygodni.
-Wiesz, teraz to mnie szczerze gówno obchodzi, nie chcę by coś lub ktoś nas łączył… Skoro jesteśmy przed szpitalem, to chodźmy do odpowiedniego gabinetu.
Powiedzieli co trzeba, Mario dał próbkę. Lekarz oznajmił, że wyniki będą za około tydzień. Gotze wrócił do Sali gdzie leżała Ola, a Ann, przekonana, że to Mario jest ojcem dziecka wróciła do domu.
-Gdzie byłeś?- zapytała Ola.
-Ymm… byłem na dole w automacie, kupiłem sobie kawę… Wiesz co, ja się już muszę zbierać. Marco napisał mi, że trener organizuje jakiś trening czy coś… Muszę lecieć, pa. – powiedział i wybiegł zdenerwowany.
Ola miała zamiar zrelaksować się w jakiś sposób, lecz nie udało się jej to, ponieważ po jakiś 5 minutach do jej Sali wbiegła Natalia z Marco;
-Boże, wybacz, że nie przyszłam… - zaczęła Natka.
-Jeny, nic się nie stało..Marco?! Co ty tu robisz, Mario powiedział mi, że macie jakiś trening, czy coś.
-Yyyy… jaki trening? Trener jasno powiedział, że nie będzie treningów przez jakiś tydzień, bo jest po prostu chory i nie jest w stanie.
-No mi powiedział zupełnie coś innego…
-Dobra tam, jak się w ogóle czujesz? Kiedy cię wypiszą?- przerwała im Natalia.
-Dokładnie to nie wiem…
-Dobra, polecę do lekarza, to może mi coś powie…
                                        ***
Minęło 2 tygodnie. Olę wypisano ze szpitala, czuje się bardzo dobrze, to dziś mają przyjść wyniki na ojcostwo. Mario zaprosił Marco, by był razem z nim w tej chwili. Listonosz przyniósł kopertę, Mario ze strachem otwierał ją, rozłożył kartkę, a na niej widniał napis;
„…Pan Mario Gotze nie jest ojcem dziecka, zaszła pomyłka, co gorsza, tego dziecka nie ma. Rzekoma mama wymyśliła je sobie i w ten sposób stworzyła w swym organizmie komórki macierzyńskie, które zasymulowały ciążę i wprowadziły w błąd lekarzy…”
Była tam też dokładna diagnoza i inne lekarskie ‘pierdoły’.
-Uff…
-To Ty nie chciałeś tego dziecka?!- zapytał Marco.
-Nie! Nigdy! Widziałeś co ona zrobiła Oli?!
-No tak, ale myślałem, że jesteś z nią pokłócony..
-Na szczęście już się pogodziliśmy, ona uznaje mnie jako przyjaciela więc jest dobrze i to bardzo dobrze.. a z Ann… z nią nie chcę mieć już żadnego kontaktu, za dużo namieszała mi w życiu.
-No to stary… upiekło Ci się, następnym razem uważaj jak będziesz wybierać dziewczyny. – powiedział i wyszedł z mieszkania.
Mario postanowił zaprosić Olę do siebie, więc zadzwonił do niej. To ‘ spotkanie’ miało się odbyć o godzinie 20, a była godzina 18, Mario ubrał fartuch i zaczął gotować… coś mu to nie wychodziło, więc postawił na klasyczny deser owocowy. Wyrobił się z tym, o godzinie 19;30 poszedł się przebrać. Przygotował co było potrzebne, zapalił świeczki i usiadł przy stole. Po chwili oczekiwania Ola weszła do jego domu, była ubrana w piękną sukienkę;
-O cześć! – powiedział Mario i przytulił się do niej, jednak Olka nie odwzajemniła tego.
Usiedli do stołu, popatrzyli sobie w oczy, Mario zbliżył się do niej, chciał ją najzwyczajniej pocałować. Jednak Ola była temu przeciwna;
-Nie! Zostaw mnie, nie dotykaj mnie! – wykrzyknęła.
Mario poszedł na taras, usiadł na ławkę i spuścił głowę… Ola nadal zdenerwowana obserwowała go, widziała, że mówi coś do siebie. Chciała grać nie dostępną, lecz jej serce mówiło coś innego, by dała mu tą szansę. Dziewczyna podeszła bliżej drzwi prowadzących do tarasu, starała się być cicho, usiadła koło Mario. Nie mówiła nic…ale nagle Mario zaczął;
-Co teraz?
-Jak to co?
-No nie wiem, najpierw mnie odpychasz, teraz tu przyszłaś… nie pojmuję twojego toku myślenia…
-Wiesz… to wszystko dzieje się tak szybko…
-Ciii….- wyszeptał Mario, układając swój wskazujący palec na ustach Oli. Zbliżył się do niej ponownie, lecz niepewnie. Ich usta zetknęły się, ten pocałunek był długi i namiętny…
Ola przenocowała u Mario. Następnego dnia BVB miało rozgrywać ważny mecz przeciwko Maladze. Gotze wstał wcześniej, bo musiał się przygotować. Spakował torbę i poszedł obudzić Olę, razem pojechali na trening. Dziewczyna ruszyła na trybuny gdzie z daleka zobaczyła Ann… Nie zwracając na nią uwagi usiadła na stadionowe krzesełko. Przyglądała się uważnie piłkarzom, oni nie pracowali ciężko, jak to uważała Olka, tylko wygłupiali się, biegali po całym boisku…co gorsza, zabierali sobie buty. Przyszedł czas meczu, Ola zasiadła w sektorze dla rodzin piłkarzy razem z Natalią. Spotkanie było bardzo ciekawe, skończyło się rezultatem 2:0 po bramkach Mario i Marco. Piłkarze na cześć wygranej i awansu do półfinałów zorganizowali imprezę.
Olka ubrała się tak;

A Natalia tak;

Wszyscy się świetnie bawili do pewnej chwili…Usłyszeli jakieś krzyki dobiegające z zewnątrz, był tam jakiś umięśniony chłopak i Mario… bili się, Mario miał całą twarz we krwi, a ten osiłek, ani żadnego siniaka, zresztą nie ma się co dziwić… ten typ był dwa razy większy od Mario… Ola szybko podbiegła tam krzycząc, z pomieszczenia wybiegli Hummels i Piszczek, natychmiast rozdzielili ich, ale niestety sprawca uciekł. Ola i Mario udali się do łazienki by opatrzeć ranę, doszedł do nich Marco;
-O boże… - powiedział Reus wchodzący do łazienki.
-Jest aż tak źle? Ałłł… - powiedział Mario.
-No, na razie to nie wygląda najlepiej… Chyba trzeba będzie udać się do lekarza, a tak na marginesie to co chciał ten koleś od Ciebie?
-Mówił coś o Ann, że on nie pozwoli bym ją tak traktował… Zupełnie nie rozumiem o co mu mogło chodzić, ja nie mam z niej już żadnego kontaktu.
-Możesz się tak nie wiercić? – powiedziała lekko wkurzona Ola, która starała się zmyć krew z twarzy Mario.
-Przepraszam…
-Yyy.. dobra, nie ma za co?
-Nie nie o to chodzi, ja cię przepraszam za..
-To może ja już pójdę. – oznajmił Marco i wyszedł.
-No to przepraszam Cię za całe to zamieszanie i muszę Ci coś wyznać. Ann powiedziała mi, że jest w ciąży, ale jak wykazały badania, to nie prawda. Nie chcę nic przed tobą ukrywać, więc Ci to mówię.
-Co?!
-Nie jestem ojcem tego dziecka, to dziecko nawet nie istnieje…
-No dobra..
-Ejj.. – powiedział.
-Hmm?
-Przytulisz mnie?
-Hah. – zaśmiała się, po czym przytuliła się do piłkarza…
No, trochę to potrwało… ale jest i następny rozdział! Komentujcie, chce poznać waszą opinię, zostawiajcie linki do swoich blogów, na pewno zajrzę ;) Ja już zmykam przygotowywać się na mecz. Echte Liebe! :*

środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział IV



Wyciągnęła nóż i skierowała się w stronę Oli;
-Co Ty sobie wyobrażasz? – powiedziała Ann przykładając ostre narzędzie do gardła Oli.
-Nie rozumiem o co ci chodzi… - odpowiedziała spokojnie Olka, jednak jej oddech był coraz szybszy.
-Ty już dobrze wiesz o co mi chodzi… Ty podła su… - nie dokończyła i wbiła nóż w klatkę piersiową niewinnej dziewczyny. Narzędzie zbrodni schowała do torebki i wyszła jakby nigdy nic. Ola była nieprzytomna obok niej była wielka kałuża krwi.
Ann pojechała do domu Gotze, od razu po wejściu do domu zaczęła go całować i obmacywać, wiadomo jak to się skończyło, nie wiem co miała ona na celu.. przybliżyć do siebie Mario? To się okaże.
Po 15 minutach do domu Natalii i Oli przyjechał Piszczek z zaproszeniem na ślub jego i Ewy. Wszedł do domu;
-Cze…O Matko Boska!!!!!!! – zaczął krzyczeć spanikowany. Młody obrońca natychmiast zadzwonił po karetkę i pojechał za nią. Były nie złe opóźnienia, bo były korki, stanie w tych korkach trwało 30 minut!
Dojechali do szpitala, Ola trafiła na oddział, gdzie zajmowano się takimi obrażeniami, jeżeli tak to można nazwać.
-Panie doktorze!!!- krzyczał Łukasz.
-Słucham, o co chodzi?
-Jest u was taka pacjentka jak Aleksandra Kosecka, co z nią?
-Kim pan jest?
-Przyjacielem – powiedział bez wahania Łukasz
-W takim razie zapraszam.
Weszli do gabinetu i doktor zaczął;
-Nie uzyskaliśmy jeszcze dokładnej diagnozy, ale pacjentka przeżyje. Jeżeli nóż byłby wbity jakieś 3 milimetry dalej, to niebyło by już szans, ostrze przecięło by serce. Może być pan z siebie dumny, ponieważ uratował jej pan życie, dosłownie. Jeżeli pozostała by tam na więcej niż 10 minut nie dało by już się jej uratować, z tego co mi wiadomo, jest pod kroplówką i za maksymalnie 2 dni może się obudzić.
-Uff… - odetchnął Piszczu.
Poszedł do Sali gdzie leżała Ola, a tam zobaczył Mario…
-Ty śmiesz tu jeszcze przychodzić?! – zapytał nieźle wkurzony Łukasz.
-Ale, co ja takiego zrobiłem? Przemyślałem już sobie tę sprawę przed klubem… wiem, że zrobiłem źle.
-Nie o to mi chodzi!
-To o co?
-Każdy głupi wie, że to ty najbardziej nienawidziłeś Oli!
-Przyrzekam, że to nie ja! Niech się obudzi to wszystko się wyjaśni i będziesz mnie przepraszać.
-Ja?! Ciebie?! Przepraszać?! Chyba sobie śnisz…
Mario nawet nie odpowiedział, bo wiedział, że dalsza rozmowa z Łukaszem i tak nie ma sensu. Oboje usiedli na korytarzu. Mario założył słuchawki, a Piszczek spacerował wzdłuż szpitalnego holu. Wreszcie z Sali gdzie leżała Ola wyszedł lekarz;
-Panie doktorze, co z nią? – zapytał Mario.
-O wiele lepiej się czuję, poza tym może ją pan sam zapytać. Obudziła już się, nie będzie konieczna operacja. – oznajmił lekarz i poszedł do gabinetu.
Mario wszedł, a Łukasz od razu za nim;
-Kto Ci to zrobił? – zapytał Łukasz, patrząc się kątem oka na Mario.
-Ann… - powiedziała dziewczyna ze skruchą.
-O mój boże… - powiedział Mario i przysiadł na szpitalowym łóżku.
-Jak to się stało? – zapytał Mario nie dowierzając.
-Weszła do mnie do domu, w ręce miała nóż, z tego co pamiętam powiedziała coś takiego „Co Ty sobie wyobrażasz”, wyzwała mnie od ‘suki’… tyle, więcej nie pamiętam. A tak w ogóle to po co tu przyjechałeś? Z tego co pamiętam, o ile się nie  mylę przed klubem dałeś mi wyraźnie znać, że nie mamy już o czym gadać.
-Tak jakoś wyszło, nie wiem dlaczego tak powiedziałem, pewnie myślisz teraz, że jestem jakimś egoistą, który ma w głowie tylko pieniądze… tak naprawdę nie jest.
-A Łukasz? Jak Ty się tu znalazłeś?!
-To ja zadzwoniłem po karetkę…
-Dziękuję Ci… - powiedziała Ola i objęła Piszczka.
-Mam do ciebie sprawę, ale załatwmy ją na osobności. – powiedział. A Mario bez słowa opuścił salę.
-Bo wiesz… ja za niedługo się będę żenić i chciałbym się ciebie zapytać, czy nie chciałabyś zostać świadkiem Ewy.
-Ja? Naprawdę?
-No tak.
-Jasne! – powiedziała z uśmiechem.
-Wiesz, ja muszę już uciekać, bo mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. Wracaj do zdrowia. – powiedział i pocałował Olę w policzek.
-On chyba mnie lubi – powiedziała sama do siebie Ola, po czym sięgnęła po jakąś gazetę i zaczęła czytać.
Po jakiś 15 minutach Mario wrócił tym razem z kwiatami.
-Nie wiem w ogóle co ty teraz o mnie myślisz, ale szczerze mam to w dupie, chcę ci powiedzieć, że bardzo Cię lubię, i chciałbym żebyś została moją dziewczyną.
-Nie…
-Co?!
-Powtórzę jeszcze raz; Nie…
Mario usiadł, spuścił głowę. Ola widziała jak po policzkach spływały mu łzy.
-Dlaczego płaczesz? – zapytała.
-Bo nie potrafię być prawdziwym mężczyzną, cały czas okłamuję, zdradzam kobiety.. Nie dziwię się, że tak odpowiedziałaś.
-To nie tak…
-To czemu się nie zgodziłaś? Przeczuwałem, że tak będzie… Przepraszam za to pytanie, nie było tematu.
-Dlaczego masz o sobie takie złe zdanie?
-No, a jakie mam mieć? Wiem to, bo każdą osobę, którą byś nie zapytała powie, że jestem egoistą.
-Ja tak nie sądzę…
-Dlaczego?
-Bo nie oceniam ludzi, po tym co inni powiedzą, muszę się sama przekonać jak naprawdę jest. Nie skreślę Cię tak od razu, ale jest za wcześnie na związek.
-Ale jest jakaś szansa? – zapytał ponownie.
-Minimalna jak na razie, ale jest. – powiedziała z uśmiechem.
Mario przytulił się do Oli… Został z nią w szpitalu na noc, spał na podłodze przy łóżku dziewczyny trzymając ją za rękę…
Rano Mario wstał, poczuł jak ktoś stoi nad nim spojrzał w górę, a tam zobaczył Ann;
-Co ty tu robisz? Jak śmiesz tu jeszcze przychodzić?
-Przyszłam po Ciebie, bo nie było Cię na noc… Proste!
-No chyba nie.. między nami koniec, rozumiesz! Jak mogłaś jej to zrobić?! Jesteś podła! Dziś wracam do domu i Ciebie i tych twoich zasranych ubrań ma tam nie być! Zrozumiano?!
-Mhm…
-Zapomniałeś o czymś… - dodała
-O czym niby?!
-O tym że jesteś ojcem, matole. – powiedziała i wyszła…
*----------*----------*----------*----------*----------*----------*
Nie jest zbyt ciekawy, ale proszę. Sami oceńcie, zapraszam do komentowania, zostawcie linki swoich blogów w komentarzu, z chęcią poczytam. Mam dla was niespodziankę w postaci przedstawienia domu Oli i Mario w Dortmundzie (oddzielnie). Ale to planuję na jutro. ;) Pozdrawiam, ja już mykam przygotować się na mecz! :*