(…)- Co? To
nie możliwe…
Wybiegł za
Ann, złapał ją jeszcze w holu. Wyszli na dwór;
-Tobie się
chyba coś poprzestawiało. Nie mamy żadnego dziecka!
-Pewnie,
wmawiaj sobie… - dziewczyna wyjęła z torebki zdjęcie USG, rzeczywiście na tym
zdjęciu było dziecko.
-Skąd mogę
mieć pewność, że to moje dziecko? Żądam testu na ojcostwo! Inaczej nie uwierzę!
– wykrzyknął.
-No,
ciekawe… na wyniki trzeba czekać kilka tygodni.
-Wiesz,
teraz to mnie szczerze gówno obchodzi, nie chcę by coś lub ktoś nas łączył…
Skoro jesteśmy przed szpitalem, to chodźmy do odpowiedniego gabinetu.
Powiedzieli
co trzeba, Mario dał próbkę. Lekarz oznajmił, że wyniki będą za około tydzień.
Gotze wrócił do Sali gdzie leżała Ola, a Ann, przekonana, że to Mario jest
ojcem dziecka wróciła do domu.
-Gdzie
byłeś?- zapytała Ola.
-Ymm… byłem
na dole w automacie, kupiłem sobie kawę… Wiesz co, ja się już muszę zbierać.
Marco napisał mi, że trener organizuje jakiś trening czy coś… Muszę lecieć, pa.
– powiedział i wybiegł zdenerwowany.
Ola miała
zamiar zrelaksować się w jakiś sposób, lecz nie udało się jej to, ponieważ po
jakiś 5 minutach do jej Sali wbiegła Natalia z Marco;
-Boże,
wybacz, że nie przyszłam… - zaczęła Natka.
-Jeny, nic
się nie stało..Marco?! Co ty tu robisz, Mario powiedział mi, że macie jakiś
trening, czy coś.
-Yyyy… jaki
trening? Trener jasno powiedział, że nie będzie treningów przez jakiś tydzień,
bo jest po prostu chory i nie jest w stanie.
-No mi
powiedział zupełnie coś innego…
-Dobra tam,
jak się w ogóle czujesz? Kiedy cię wypiszą?- przerwała im Natalia.
-Dokładnie
to nie wiem…
-Dobra,
polecę do lekarza, to może mi coś powie…
***
Minęło 2
tygodnie. Olę wypisano ze szpitala, czuje się bardzo dobrze, to dziś mają
przyjść wyniki na ojcostwo. Mario zaprosił Marco, by był razem z nim w tej
chwili. Listonosz przyniósł kopertę, Mario ze strachem otwierał ją, rozłożył
kartkę, a na niej widniał napis;
„…Pan Mario
Gotze nie jest ojcem dziecka, zaszła pomyłka, co gorsza, tego dziecka nie ma.
Rzekoma mama wymyśliła je sobie i w ten sposób stworzyła w swym organizmie
komórki macierzyńskie, które zasymulowały ciążę i wprowadziły w błąd lekarzy…”
Była tam też
dokładna diagnoza i inne lekarskie ‘pierdoły’.
-Uff…
-To Ty nie
chciałeś tego dziecka?!- zapytał Marco.
-Nie! Nigdy!
Widziałeś co ona zrobiła Oli?!
-No tak, ale
myślałem, że jesteś z nią pokłócony..
-Na
szczęście już się pogodziliśmy, ona uznaje mnie jako przyjaciela więc jest
dobrze i to bardzo dobrze.. a z Ann… z nią nie chcę mieć już żadnego kontaktu,
za dużo namieszała mi w życiu.
-No to
stary… upiekło Ci się, następnym razem uważaj jak będziesz wybierać dziewczyny.
– powiedział i wyszedł z mieszkania.
Mario
postanowił zaprosić Olę do siebie, więc zadzwonił do niej. To ‘ spotkanie’
miało się odbyć o godzinie 20, a była godzina 18, Mario ubrał fartuch i zaczął
gotować… coś mu to nie wychodziło, więc postawił na klasyczny deser owocowy.
Wyrobił się z tym, o godzinie 19;30 poszedł się przebrać. Przygotował co było
potrzebne, zapalił świeczki i usiadł przy stole. Po chwili oczekiwania Ola
weszła do jego domu, była ubrana w piękną sukienkę;
-O cześć! –
powiedział Mario i przytulił się do niej, jednak Olka nie odwzajemniła tego.
Usiedli do
stołu, popatrzyli sobie w oczy, Mario zbliżył się do niej, chciał ją
najzwyczajniej pocałować. Jednak Ola była temu przeciwna;
-Nie! Zostaw
mnie, nie dotykaj mnie! – wykrzyknęła.
Mario
poszedł na taras, usiadł na ławkę i spuścił głowę… Ola nadal zdenerwowana
obserwowała go, widziała, że mówi coś do siebie. Chciała grać nie dostępną,
lecz jej serce mówiło coś innego, by dała mu tą szansę. Dziewczyna podeszła
bliżej drzwi prowadzących do tarasu, starała się być cicho, usiadła koło Mario.
Nie mówiła nic…ale nagle Mario zaczął;
-Co teraz?
-Jak to co?
-No nie
wiem, najpierw mnie odpychasz, teraz tu przyszłaś… nie pojmuję twojego toku
myślenia…
-Wiesz… to
wszystko dzieje się tak szybko…
-Ciii….-
wyszeptał Mario, układając swój wskazujący palec na ustach Oli. Zbliżył się do
niej ponownie, lecz niepewnie. Ich usta zetknęły się, ten pocałunek był długi i
namiętny…
Ola
przenocowała u Mario. Następnego dnia BVB miało rozgrywać ważny mecz przeciwko
Maladze. Gotze wstał wcześniej, bo musiał się przygotować. Spakował torbę i
poszedł obudzić Olę, razem pojechali na trening. Dziewczyna ruszyła na trybuny
gdzie z daleka zobaczyła Ann… Nie zwracając na nią uwagi usiadła na stadionowe
krzesełko. Przyglądała się uważnie piłkarzom, oni nie pracowali ciężko, jak to uważała
Olka, tylko wygłupiali się, biegali po całym boisku…co gorsza, zabierali sobie
buty. Przyszedł czas meczu, Ola zasiadła w sektorze dla rodzin piłkarzy razem z
Natalią. Spotkanie było bardzo ciekawe, skończyło się rezultatem 2:0 po
bramkach Mario i Marco. Piłkarze na cześć wygranej i awansu do półfinałów
zorganizowali imprezę.
Olka ubrała się tak;
A Natalia
tak;
Wszyscy się
świetnie bawili do pewnej chwili…Usłyszeli jakieś krzyki dobiegające z
zewnątrz, był tam jakiś umięśniony chłopak i Mario… bili się, Mario miał całą
twarz we krwi, a ten osiłek, ani żadnego siniaka, zresztą nie ma się co dziwić…
ten typ był dwa razy większy od Mario… Ola szybko podbiegła tam krzycząc, z pomieszczenia
wybiegli Hummels i Piszczek, natychmiast rozdzielili ich, ale niestety sprawca
uciekł. Ola i Mario udali się do łazienki by opatrzeć ranę, doszedł do nich
Marco;
-O boże… -
powiedział Reus wchodzący do łazienki.
-Jest aż tak
źle? Ałłł… - powiedział Mario.
-No, na
razie to nie wygląda najlepiej… Chyba trzeba będzie udać się do lekarza, a tak
na marginesie to co chciał ten koleś od Ciebie?
-Mówił coś o
Ann, że on nie pozwoli bym ją tak traktował… Zupełnie nie rozumiem o co mu mogło
chodzić, ja nie mam z niej już żadnego kontaktu.
-Możesz się
tak nie wiercić? – powiedziała lekko wkurzona Ola, która starała się zmyć krew
z twarzy Mario.
-Przepraszam…
-Yyy..
dobra, nie ma za co?
-Nie nie o
to chodzi, ja cię przepraszam za..
-To może ja
już pójdę. – oznajmił Marco i wyszedł.
-No to
przepraszam Cię za całe to zamieszanie i muszę Ci coś wyznać. Ann powiedziała
mi, że jest w ciąży, ale jak wykazały badania, to nie prawda. Nie chcę nic
przed tobą ukrywać, więc Ci to mówię.
-Co?!
-Nie jestem
ojcem tego dziecka, to dziecko nawet nie istnieje…
-No dobra..
-Ejj.. –
powiedział.
-Hmm?
-Przytulisz
mnie?
-Hah. – zaśmiała się, po czym przytuliła się do piłkarza…
No, trochę
to potrwało… ale jest i następny rozdział! Komentujcie, chce poznać waszą
opinię, zostawiajcie linki do swoich blogów, na pewno zajrzę ;) Ja już zmykam
przygotowywać się na mecz. Echte Liebe! :*
Ale się dzieje o.O
OdpowiedzUsuńAle rozdział mega! Czekam na kolejny <3
Zapraszam do mnie http://sylwunia09.blogspot.com/2013/04/rozdzia-62.html mile widziany komentarz :)
Pozdrawiam!
Świetny,mam nadzieje ze beda razem :-)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie
http://teodorczyk-moim-swiatem.blogspot.com
Świetny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńAle akcja się dzieje :)
Czekam z niecierpliwością na kolejny ;p
Wielkie brawa odemnie. Zapowiada się ciekawie.
OdpowiedzUsuńNext next next :D
Super.;p Zapraszam do mnie 13 rozdział mario-alicja-story.blogspot.com pozdrawiam i życzę weny.;*
OdpowiedzUsuńKocham Kocham Kocham <3
OdpowiedzUsuńsuper, super :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego :* masz naprawdę talent do pisania, przychodzi ci to z taką łatwością.
z-pilka-przez-zycie.blogspot.com -wpadnij ;)