Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział V.



(…)- Co? To nie możliwe…
Wybiegł za Ann, złapał ją jeszcze w holu. Wyszli na dwór;
-Tobie się chyba coś poprzestawiało. Nie mamy żadnego dziecka!
-Pewnie, wmawiaj sobie… - dziewczyna wyjęła z torebki zdjęcie USG, rzeczywiście na tym zdjęciu było dziecko.
-Skąd mogę mieć pewność, że to moje dziecko? Żądam testu na ojcostwo! Inaczej nie uwierzę! – wykrzyknął.
-No, ciekawe… na wyniki trzeba czekać kilka tygodni.
-Wiesz, teraz to mnie szczerze gówno obchodzi, nie chcę by coś lub ktoś nas łączył… Skoro jesteśmy przed szpitalem, to chodźmy do odpowiedniego gabinetu.
Powiedzieli co trzeba, Mario dał próbkę. Lekarz oznajmił, że wyniki będą za około tydzień. Gotze wrócił do Sali gdzie leżała Ola, a Ann, przekonana, że to Mario jest ojcem dziecka wróciła do domu.
-Gdzie byłeś?- zapytała Ola.
-Ymm… byłem na dole w automacie, kupiłem sobie kawę… Wiesz co, ja się już muszę zbierać. Marco napisał mi, że trener organizuje jakiś trening czy coś… Muszę lecieć, pa. – powiedział i wybiegł zdenerwowany.
Ola miała zamiar zrelaksować się w jakiś sposób, lecz nie udało się jej to, ponieważ po jakiś 5 minutach do jej Sali wbiegła Natalia z Marco;
-Boże, wybacz, że nie przyszłam… - zaczęła Natka.
-Jeny, nic się nie stało..Marco?! Co ty tu robisz, Mario powiedział mi, że macie jakiś trening, czy coś.
-Yyyy… jaki trening? Trener jasno powiedział, że nie będzie treningów przez jakiś tydzień, bo jest po prostu chory i nie jest w stanie.
-No mi powiedział zupełnie coś innego…
-Dobra tam, jak się w ogóle czujesz? Kiedy cię wypiszą?- przerwała im Natalia.
-Dokładnie to nie wiem…
-Dobra, polecę do lekarza, to może mi coś powie…
                                        ***
Minęło 2 tygodnie. Olę wypisano ze szpitala, czuje się bardzo dobrze, to dziś mają przyjść wyniki na ojcostwo. Mario zaprosił Marco, by był razem z nim w tej chwili. Listonosz przyniósł kopertę, Mario ze strachem otwierał ją, rozłożył kartkę, a na niej widniał napis;
„…Pan Mario Gotze nie jest ojcem dziecka, zaszła pomyłka, co gorsza, tego dziecka nie ma. Rzekoma mama wymyśliła je sobie i w ten sposób stworzyła w swym organizmie komórki macierzyńskie, które zasymulowały ciążę i wprowadziły w błąd lekarzy…”
Była tam też dokładna diagnoza i inne lekarskie ‘pierdoły’.
-Uff…
-To Ty nie chciałeś tego dziecka?!- zapytał Marco.
-Nie! Nigdy! Widziałeś co ona zrobiła Oli?!
-No tak, ale myślałem, że jesteś z nią pokłócony..
-Na szczęście już się pogodziliśmy, ona uznaje mnie jako przyjaciela więc jest dobrze i to bardzo dobrze.. a z Ann… z nią nie chcę mieć już żadnego kontaktu, za dużo namieszała mi w życiu.
-No to stary… upiekło Ci się, następnym razem uważaj jak będziesz wybierać dziewczyny. – powiedział i wyszedł z mieszkania.
Mario postanowił zaprosić Olę do siebie, więc zadzwonił do niej. To ‘ spotkanie’ miało się odbyć o godzinie 20, a była godzina 18, Mario ubrał fartuch i zaczął gotować… coś mu to nie wychodziło, więc postawił na klasyczny deser owocowy. Wyrobił się z tym, o godzinie 19;30 poszedł się przebrać. Przygotował co było potrzebne, zapalił świeczki i usiadł przy stole. Po chwili oczekiwania Ola weszła do jego domu, była ubrana w piękną sukienkę;
-O cześć! – powiedział Mario i przytulił się do niej, jednak Olka nie odwzajemniła tego.
Usiedli do stołu, popatrzyli sobie w oczy, Mario zbliżył się do niej, chciał ją najzwyczajniej pocałować. Jednak Ola była temu przeciwna;
-Nie! Zostaw mnie, nie dotykaj mnie! – wykrzyknęła.
Mario poszedł na taras, usiadł na ławkę i spuścił głowę… Ola nadal zdenerwowana obserwowała go, widziała, że mówi coś do siebie. Chciała grać nie dostępną, lecz jej serce mówiło coś innego, by dała mu tą szansę. Dziewczyna podeszła bliżej drzwi prowadzących do tarasu, starała się być cicho, usiadła koło Mario. Nie mówiła nic…ale nagle Mario zaczął;
-Co teraz?
-Jak to co?
-No nie wiem, najpierw mnie odpychasz, teraz tu przyszłaś… nie pojmuję twojego toku myślenia…
-Wiesz… to wszystko dzieje się tak szybko…
-Ciii….- wyszeptał Mario, układając swój wskazujący palec na ustach Oli. Zbliżył się do niej ponownie, lecz niepewnie. Ich usta zetknęły się, ten pocałunek był długi i namiętny…
Ola przenocowała u Mario. Następnego dnia BVB miało rozgrywać ważny mecz przeciwko Maladze. Gotze wstał wcześniej, bo musiał się przygotować. Spakował torbę i poszedł obudzić Olę, razem pojechali na trening. Dziewczyna ruszyła na trybuny gdzie z daleka zobaczyła Ann… Nie zwracając na nią uwagi usiadła na stadionowe krzesełko. Przyglądała się uważnie piłkarzom, oni nie pracowali ciężko, jak to uważała Olka, tylko wygłupiali się, biegali po całym boisku…co gorsza, zabierali sobie buty. Przyszedł czas meczu, Ola zasiadła w sektorze dla rodzin piłkarzy razem z Natalią. Spotkanie było bardzo ciekawe, skończyło się rezultatem 2:0 po bramkach Mario i Marco. Piłkarze na cześć wygranej i awansu do półfinałów zorganizowali imprezę.
Olka ubrała się tak;

A Natalia tak;

Wszyscy się świetnie bawili do pewnej chwili…Usłyszeli jakieś krzyki dobiegające z zewnątrz, był tam jakiś umięśniony chłopak i Mario… bili się, Mario miał całą twarz we krwi, a ten osiłek, ani żadnego siniaka, zresztą nie ma się co dziwić… ten typ był dwa razy większy od Mario… Ola szybko podbiegła tam krzycząc, z pomieszczenia wybiegli Hummels i Piszczek, natychmiast rozdzielili ich, ale niestety sprawca uciekł. Ola i Mario udali się do łazienki by opatrzeć ranę, doszedł do nich Marco;
-O boże… - powiedział Reus wchodzący do łazienki.
-Jest aż tak źle? Ałłł… - powiedział Mario.
-No, na razie to nie wygląda najlepiej… Chyba trzeba będzie udać się do lekarza, a tak na marginesie to co chciał ten koleś od Ciebie?
-Mówił coś o Ann, że on nie pozwoli bym ją tak traktował… Zupełnie nie rozumiem o co mu mogło chodzić, ja nie mam z niej już żadnego kontaktu.
-Możesz się tak nie wiercić? – powiedziała lekko wkurzona Ola, która starała się zmyć krew z twarzy Mario.
-Przepraszam…
-Yyy.. dobra, nie ma za co?
-Nie nie o to chodzi, ja cię przepraszam za..
-To może ja już pójdę. – oznajmił Marco i wyszedł.
-No to przepraszam Cię za całe to zamieszanie i muszę Ci coś wyznać. Ann powiedziała mi, że jest w ciąży, ale jak wykazały badania, to nie prawda. Nie chcę nic przed tobą ukrywać, więc Ci to mówię.
-Co?!
-Nie jestem ojcem tego dziecka, to dziecko nawet nie istnieje…
-No dobra..
-Ejj.. – powiedział.
-Hmm?
-Przytulisz mnie?
-Hah. – zaśmiała się, po czym przytuliła się do piłkarza…
No, trochę to potrwało… ale jest i następny rozdział! Komentujcie, chce poznać waszą opinię, zostawiajcie linki do swoich blogów, na pewno zajrzę ;) Ja już zmykam przygotowywać się na mecz. Echte Liebe! :*

7 komentarzy:

  1. Ale się dzieje o.O
    Ale rozdział mega! Czekam na kolejny <3
    Zapraszam do mnie http://sylwunia09.blogspot.com/2013/04/rozdzia-62.html mile widziany komentarz :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny,mam nadzieje ze beda razem :-)
    zapraszam do mnie
    http://teodorczyk-moim-swiatem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ^^
    Ale akcja się dzieje :)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Wielkie brawa odemnie. Zapowiada się ciekawie.
    Next next next :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Super.;p Zapraszam do mnie 13 rozdział mario-alicja-story.blogspot.com pozdrawiam i życzę weny.;*

    OdpowiedzUsuń
  6. super, super :)
    Nie mogę się doczekać następnego :* masz naprawdę talent do pisania, przychodzi ci to z taką łatwością.
    z-pilka-przez-zycie.blogspot.com -wpadnij ;)

    OdpowiedzUsuń